Jak na kandydata na prezydenta, którego poglądy są tak kontrowersyjne, jak to tylko możliwe, Donald Trump dużą część swojego wsparcia zawdzięcza temu, że nie boi się dawać jasnego głosu filozofiom, które znacznie wykraczają poza granice publicznego szacunku. Jest zatem rzeczą oczywistą, że problemem nie jest Trump, ale te filozofie. Naturalne jest myślenie, że w pewnym sensie poglądy Donalda Trumpa są rozsądne.
Kandydat na prezydenta wyrażający taką filozofię może zyskać poparcie jedynie w takim stopniu, w jakim te poglądy mają uzasadnienie. Jeżeli rzeczywiście tak jest, to większy odsetek krytyki kierowanej pod adresem jego kandydatury ma charakter nierozsądny. Być może powinien zostać akredytowany za wydobycie na powierzchnię tego, co było obecne przez cały ten czas, ale czemu zaprzeczano w fałszywym sensie.
Prawdę mówiąc, poglądy Donalda i ogólna strategia kampanii są idealnym wyborem dla największych wrogów Demokratów. Choć akceptacja islamofobii, przywiązanie do rygorystycznej sprawiedliwości represyjnej, ksenofobia i rasizm to słusznie problemy wolne od Trumpa, to jego poglądy w dużej mierze stanowią dodatkowe zagrożenie dla praktykowania demokracji.
Faktem jest, że nawet jeśli publicznie wyrzeka się się poglądów bigoteryjnych, stanowią one przeszkodę w uczciwych rozważaniach na temat demokracji, gdy politycy wyrażają swoje opinie za pomocą zakodowanego języka, takiego jak „sprzątanie”. Z Donaldem Trumpem jest tak, że nie zaprzecza żadnemu ze swoich poglądów i otwarcie o nich mówi na forach publicznych. Czyniąc to, dodaje czynnik ważności do swoich filozofii. Należy wziąć pod uwagę, że gdy polityk używa terminów, które wyraźnie przedstawiają konkretną grupę w negatywnym świetle, osłabia to regułę społeczną, która pozwala nam wszystkim żyć w jedności.
Kandydatura Donalda zasadniczo skupia się na kwestiach politycznych, których organizacja odpowiada rozmowom w sprawach karnych, w których istnieje wyraźna granica między przyjacielem a wrogiem, którą można wykorzystać dla korzyści politycznych i gospodarczych. Świetnym przykładem jest debata na temat terroryzmu i imigracji. Jego obecne poglądy przypominają debatę na temat wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych z początku lat 90.
Nie jest to niespodzianką, biorąc pod uwagę, że Donald Trump zamieścił całostronicowy artykuł w kilku nowojorskich gazetach w dniu, gdy toczył się proces pięciu nastolatków oskarżonych o brutalny zgwałcenie biegacza. Jednym z jego nagłówków był apel o przywrócenie policji i kary śmierci. Jego argumentem było to, że ludzie odpowiedzialni za stwarzanie zagrożeń na ulicach powinni cierpieć za swoje czyny.
W dzisiejszej kampanii Trump nadal ma takie samo twarde spojrzenie na przestępczość, mówiąc, że musimy zająć zdecydowane stanowisko w sprawie przestępczości i otwarcie opowiadając się za zwiększeniem stosowania kary śmierci. Na początku swojej kampanii przedstawił bardzo poniżające przedstawienie, aby doprowadzić do tego, że meksykańskich imigrantów przedstawiano jako rozproszone wszędzie owady. Choć pogląd ten można szybko odrzucić, gdyż jest bardzo mało prawdopodobne, aby miał on realny wpływ na szerszą opinię publiczną, jest to niebezpieczna taktyka stosowana przez nazistów w celu poniżenia Żydów i dlatego nie należy jej lekceważyć.
To, czy jego poglądy są rozsądne, czy też miały po prostu przyciągnąć uwagę, jest kwestią dyskusyjną, chociaż musimy przyznać, że ostatnia faza jego kampanii okazała się bardzo rozsądna, gdy odrzucił niektóre twarde stanowiska w kluczowych kwestiach, zdobywając w ten sposób całkiem niezłe stanowisko przyzwoity naśladowca.
Jedną z rzeczy, które większość ludzi docenia u Trumpa, jest fakt, że daje to i mówi, takim, jakim jest. Wyborcy podziwiają także fakt, że wspiął się na szczyt od zera, i mają nadzieję, że może zrobić to samo dla Ameryki. Jego obietnica największych reform podatkowych, obejmujących między innymi standardową stawkę 15% dla wszystkich przedsiębiorstw i osób zarabiających mniej niż 25 000 dolarów rocznie i niepłacących żadnych podatków, jest tym, co przyciąga jego zwolenników.
Można go kochać lub nienawidzić, ale fakt, że jest wybranym republikańskim nosicielem flagi, oznacza, że jego poglądy są zdaniem dużej grupy Amerykanów rozsądne. Musimy po prostu usiąść i poczekać, co wykażą sondaże.